Do Urzędu Komunikacji Elektronicznej z zagranicy wpłynęło doniesienie o cyfrowej transmisji zakłócającej na częstotliwości 7000,3 -7002,3 kHz czyli w paśmie amatorskim 40m. Pasma amatorskie są prawnie chronione więc UKE musiało się zająć poszukiwaniami i likwidacją zakłóceń. Według wstępnych ustaleń źródło tego sygnału znajdowało się na Pomorzu Zachodnim w okolicach Koszalina.

Niestety dział techniczny UKE nie dysponuje sprzętem na tak niskie częstotliwości, poprosili więc o pomoc krótkofalowców. No i zaczęła się zabawa w łowy na dużego zwierza. Po tygodniu kręcenia antenami przez kolegów z Kołobrzegu, Koszalina i Darłowa nie udało się ustalić źródła, każdy wskazywał inny kierunek. Sygnał był bardzo niestabilny od s0 do s9+, a na odbiornikach SDR w Holandii to i czasami na S9+20.

Zaangażowało się całe nasze środowisko, postanowiliśmy się nie poddać i znaleźć zakłócacza. Jacek SP1NKF wykonał antena magnetyczną ze wzmacniaczem, a Andrzej SQ1GU prostą antenkę ferrytową. Arek SQ1MNE i Andrzej SQ1GU przy wsparciu przez radio reszty kolegów ruszyli na poszukiwania.

Tak akcję relacjonuje Andrzej SQ1GU. Ruszyliśmy około godziny 15 27 października z Dygowa gdzie sygnał był odbierany podobnie jak w Kołobrzegu na antenie ze wzmacniaczem na s5 i kierunek na północny-wschód. Pojechaliśmy więc dalej w kierunku Koszalina nad morze. Zatrzymaliśmy się w okolicach miejscowości Gąski i tam sygnał był dalej na poziomie s5 i kierunek na linii wschód-zachód. Kolejny przystanek to Mielno i sygnał s3. Kolejne miejsce Unieście i s2. Stwierdziliśmy, że się oddalamy od źródła, ale dla pewności objechaliśmy jezioro Jamno sprawdzając poziom sygnału w dwóch miejscach w Koszalinie – s1. Ruszyliśmy drogą krajową nr 6 w kierunku Kołobrzegu. Jako że czasu już sporo poszło na te nasze pomiary, Arek założył rękawice i jechaliśmy z anteną wystawioną przez okno, obserwując na radiu poziom sygnału. W okolicach miejscowości Gwizd sygnał wzrósł do s8. Uradowani stwierdziliśmy że jesteśmy na tropie i nas już nic nie powstrzyma. Podłączyliśmy mniejszą anteną (ferrytową bez przedwzmacniacza) i mając na s-metrze s2 ruszyliśmy dalej. Minęliśmy Ustronie Morskie i sygnał zaczął znów spadać.

Zawróciliśmy i wjechaliśmy do miejscowości. Po chwili jazdy Arek krzyczy mocne s2 a po kilometrze s2.5. Nie wiem jak on to wyczytał z cyfrowego s-metra w radiu. I tak jadąc powolutku przez miejscowość sygnał rósł o 1s na kilometr, aż za Ustroniem Morskim skala w radiu osiągnęła maximum. Źródłem poszukiwanych zakłóceń okazała się jednostka wojskowa marynarki wojennej umieszczona na wydmach z potężnymi antenami LPDA i wieloma zestawami dipoli szerokopasmowych. Dla pewności odjechaliśmy od jednostki po 2 km w każdym kierunku, żeby nie było wątpliwości co do źródła sygnału. Zadowoleni z akcji poinformowaliśmy UKE o naszym odkryciu.

Po paru dniach pod jednostkę podjechał pojazd UKE, potwierdzając nasze namiary i rozpoczynając procedurę prawną, czyli wysyłając raport – pismo do UKE Warszawa, a dalej do MON-u.

Po tygodniu zakłócenia zniknęły. Co było źródłem? Po nieoficjalnych rozmowach dowiedzieliśmy się, że do jednostki koło Ustronia Morskiego z Warszawy przyjechało jakieś urządzenie z rozkazem uruchomienia. Technicy zgodnie z rozkazem po prostu podłączyli antenę, zasilanie i już, nawet nie wiedzieli co to i na jakiej częstotliwości pracuje.

Andrzej SQ1GU